Jest parę chorób, o których od razu wiemy, że coś się dzieje. Opaska na nadgarstku “jestem cukrzykiem” wielu osobom podpowiada co robić. Co z tymi, którzy w czasie ataku migrenowego nie są w stanie nic powiedzieć lub bełkoczą jakby byli pijani?
Migrena klasyczna, czyli poprzedzana aurą jest podobno jedną z rzadszych postaci. Znalazłam się w gronie tych szczęśliwców, którzy otrzymali ją w prezencie od losu. Po wielu latach diagnostyki i prób zrozumienia z czym przyszło mi się zmierzyć udało się i żyję prawie normalnie. Prawie, bo zdarza mi się w ostatniej chwili odwołać spotkanie, bo moja przypadłość dała o sobie znać.
Jak wygląda napad migrenowy?
Różnie. Zwykle poprzedzony jest mroczkami, czasami zawrotami głowy. Po mroczkach następuje drętwienie ręki- palce, nadgarstek, czasem do ramienia. Chwilę później włącza się drętwienie okolic nosa, policzków i ust i wita mnie afazja. Nie jestem w stanie zebrać myśli, powiedzieć czegokolwiek, mózg i język odmawiają posłuszeństwa. Ciężko jest mi zebrać myśli a co dopiero ubrać je w słowa!
I do tego ślepnę. Serio, w takich momentach marzę o tym, by być w domu, bo tam jest najbezpieczniej i najlepiej. Czasem jednak muszę się przebić przez całe miasto z coraz mniejszą świadomością tego, co się dzieje dookoła. Zamazują mi się obrazy, nie jestem w stanie stać, nie wiem gdzie iść. Robi mi się niedobrze. Zapachy, światło, dźwięki i drętwienia powodują, że mam ochotę pozbyć się wszystkiego wraz z wnętrznościami. Nie wiem jak mogę to zrobić, skoro mój język stanął kołkiem i nie ma opcji, by chociaż połknąć tabletkę i się nie udusić.
Na pewno się nawaliła!
Czasem biorą mnie za nawaloną dziunię a ja zaczynam panikować. Chcę płakać, wołać o pomoc, ale wiem, że mi się nie uda. Żałuję wtedy, że nie mam bransoletki “mam migrenę, pomóż mi!”. Po nagłym uderzeniu bólu głowy jest już po wszystkim – mrowienie przechodzi, mogę ruszać rękoma, wraca widzenie, mogę mówić. Tylko głowa tak pęka, jakbym miała umrzeć. I potrafi pulsować i drażnić przez kolejny dzień lub dwa. Boli. Często boli tak, że można wyć do księżyca. Wiem, że przejdzie, ale tak bardzo boli. Byle do końca.
Z każdym miesiącem uczę się rozróżniać kolejne rodzaje bólu głowy i bardzo często przy początkowej fazie migreny mam nadzieję, że to nie to i czasami nie biorę leków przeciwbólowych. To jest błąd. Z drugiej strony nigdy nie opuści mnie nadzieja, że to tylko chwilowe, że się nie rozwinie i to wcale nie jest atak mendy migreny.
Jak możesz pomóc migrenikowi?
Masz wiele możliwości. Możesz:
- pomóc mi wziąć i popić tabletkę (zapewne mam ją w torebce/ plecaku)
- zostać przy mnie (weź pod uwagę, że mogą pojawić się torsje, to niezależne ode mnie, lecz niegroźne)
- odholować mnie do domu lub w inne bezpieczne, w miarę ciche miejsce
- posadzić mnie w bezpiecznym miejscu i obserwować aż minie atak
Raczej nie wymagam wezwania karetki, niedługo wszystko samo minie a ja będę bardzo wdzięczna za odrobinę troski.
W warunkach domowych sprawdzają się też masaże karku czy stóp, jednak nie jest to rodzaj pomocy o którą proszę. Wystarczy podać mi trochę wody, pomóc znaleźć tabletkę i nie panikować w gnającym we wszystkie strony tłumie.
Może i wyglądam jak pijana i nie potrafię się wysłowić, jest mi słabo i nie wiem co się dzieje, ale za chwilę to minie i znów będę szaloną, radosną osóbką jaką zwykle znasz.
To bardzo ważny wpis. Dużo tłumaczy – zazwyczaj ludzie z migrenami tak naprawdę nie mówią, jak to wygląda w czasie ataku. A Tobie życzę ich jak najmniej!
Pozdrawiam!
poruszyłaś bardzo ważny temat, jest to problem o którym większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy. Nie każdy kto zasłabł na ulicy od razu musi być pijany czy naćpany, czasem wystarczy podejść, ocenić sytuację i pomóc. To nie jest zbyt trudny wysiłek.
pozdrawiam