W okresie zimowym tematyka świąt pojawia się dosłownie na każdym kroku. Dzisiaj krótka relacja z jarmarku świątecznego w Dreźnie, na którym miałam okazję być rok temu w ramach wspólnego wypadu z uczelni.
Udział w Weihnachtsmarkt Dresden to jedno z najpiękniejszych wspomnień jakie udało mi się złapać w trakcie studiowania filologii hiszpańskiej. I chociaż Niemcy niewiele mają wspólnego z Hiszpanią a “język wroga” nigdy mi się nie podobał – z radością się spakowałam i pojechałam na weekend do naszych zachodnich sąsiadów.
Grzane wino, kilka jarmarków, tysiące stoisk, mnóstwo smakołyków i niemiecki we wspaniałym, lekko francuskim (w moim odczuciu) brzmieniu – tak pamiętam tamten wypad. Zwiedziliśmy muzeum, w którym najbardziej zafascynowała nas niesamowicie wypolerowana podłoga, która aż sama się prosiła, by po niej “poszurać” i poślizgać się kapciuszkami (a “pantoflen won” jest całkiem zrozumiałą komendą). Po drodze był jakiś kościół, muzeum porcelany w Miśni, zamek i masa innych atrakcji.
Alpaki, misie i co tylko bym sobie pomyślała – to się nazywa nadmiar pluszowych słodkości 😉
Bardzo podoba mi się to, że każdy jarmark ma inne kubeczki w którym podaje się grzane wino i co roku się zmienia ich wygląd. Przy zakupie płaci się także depozyt – jeśli chcemy możemy zatem zostawić sobie kubeczek na pamiątkę.
Niemiecki nie jest taki straszny jak się wydaje 🙂 zazdroszczę tej wyprawy 🙂
mam nadzieję, że i ja kiedyś tam dotrę…
to musi być magiczne 🙂
może masz ochotę dodać ten artykuł do mojego świątecznego Link Party?
Właśnie sęk w tym, że w Dreźnie ten niemiecki brzmi jakoś… ładniej i nawet przez chwilę chciałam się go uczyć 😀
Najbardziej magiczne momenty na zdjęciach wyglądają jak rozmazane plamy (tłumy ludzi, gra świateł i kubek grzanego wina w ręku), ale warto się wybrać 🙂
Jeśli masz ochotę dodać to nie widzę przeciwwskazań 🙂
Jarmarki to jedna z niewielu tradycji świątecznych, które tak na prawdę lubię i doceniam 🙂
Ja polecam oczywiście jarmarki które odbywają się w moim hrabstwie Carlow (opisałam je na blogu jeśli miałabyś ochotę to zajrzyj zobaczyć 🙂 ) PS nigdy jeszcze nie jadłam pieczonych kasztanów.
moje jarmarki też wyglądają pięknie, pewnie niedługo pójdę z aparatem 😀 Na naszych jarmarkach widziałam pieczone kasztany, może i u Ciebie są?
Z Dreznem mam bardzo złe wspomnienia 🙂 Co do pieczonych kasztanów – na pewno już nie chcę ich jeść. W ogóle mi nie smakują. Za to ta jakby pizzerka, którą trzymasz w ręku.. Tak, to zdecydowanie coś dla mnie!
Kurczę, szkoda :O Co do kasztanów i pizzerki się totalnie zgadzamy! 🙂
Ja w ten weekend byłam na Jarmarku w Mannheim, ale niestety trafiłam na brzydkie kubeczki i je zwróciłam 😉
Mam w planach w weekend bezpośrednio przed świętami odwiedzić jarmark w Heidelbergu, może tam dostanę coś oryginalnego 😀
Spróbowałam też pianek w czekoladzie o smaku grzanego wina i powiem, że były smaczne 🙂
Na owoce w czekoladzie pójdę następnym razem 🙂
Podejrzewam, że to 'coś' to Flammkuchen mit Speck 😉