Jest coś, co musisz o mnie wiedzieć. Zbyt długo przejmowałam się co pomyślą inni. Powoli to się zmienia a ja nabieram odwagi i przemierzam kolejne dystanse – już nie małymi kroczkami, lecz truchtem, by w końcu złapać swoje tempo biegu.
A dlaczego…
Nie chce mi się już odpowiadać na pytania dotyczące moich wyborów życiowych. Mam ochotę odpowiedzieć jak w tym kawale o dresie i blondynce. Przecież skoro wyjechałam to wyjechałam, po co drążyć temat? Jeśli chcesz mi pomóc, doradzić, wypić ze mną kawę – spoko. Jeśli jednak masz ochotę mnie oceniać, nazywać cebulakiem i sugerować, że nowe miejsce i nowe doświadczenia to leczenie moich kompleksów i jedyne osiągnięcie- odpuść sobie. Życie mam jedno, jeśli czegoś nie spróbuję to się nie dowiem czy było warto.
Długo zastanawiałam się czy pisać tutaj o sobie. Nie wiem czy zauważyliście, że zniknęły poniedziałkowe piątki. Nie publikowałam ich tutaj, bo zbyt wiele osób widzi bloga a wśród nich są takie, które powinny pomagać i wspierać moje działania, lecz wolą mnie oskarżać i rzucać kłody pod nogi. Już się chyba nie boję. Zastanawiam się jednak czy wrócić do poniedziałkowej piątki i, jeśli tak, to w jakiej formie.
Rób po swojemu!
W każdym razie idę swoją drogą i póki co przełażę przez jakieś chaszcze i błoto. Co prawda mam już brudne nogi a gdzieś w okolicach pośladków rozbryzgał się ten cały syf, ale mam ciepłą wodę i mydło, więc “się wypierze”. Jeśli mi się uda – świetnie. Jeśli nie – nadal mam cały wachlarz możliwości. Nie chciałam wam o niczym pisać, jakby podświadomie bojąc się porażki. Ale nawet jeśli coś nie pójdzie po mojej myśli – trudno, spróbowałam.
Nabieram odwagi i całkiem niedługo mój pomysł stanie się rzeczywistością. Skoro złoto jest dla zuchwałych a ja chcę je zdobyć to nie pozostaje mi nic innego jak stać się zuchwałą osobą, prawda? A jeśli komuś się moja koncepcja na teraźniejszość nie podoba – cóż, nie musi mnie ani oglądać, ani czytać tego co piszę czy słuchać moich wywodów. Powoli działam po swojemu i już niedługo będzie widać efekty. Póki co jednak musiałam dać upust swoim emocjom, które wzbierały we mnie już od pierwszego pytania z cyklu “po co to robisz”.
Ja za to miałam pytania w drugą stronę – po co wracam. Nie dogodzisz 😉
Słuszne podejście!
Nie chcę używać tutaj ostrych słów, ale sama się pewnie domyślasz, co o takich ludziach myślę. Życzę Ci, żebyś miała wokół przede wszystkim tych wspierających i mobilizujących do działania. Najważniejsze, to żyć po swojemu, bo nikt za nas tego życia nie przeżyje.
I słusznie! Jestem z Tobą w tym biegu po szczęście i po siebie. Czy warto podjąć ryzyko? – TAK, bardzo warto. Polecam Ci książkę 'Przetrwać Belize" – bardzo, bardzo dobra książka, która niesamowicie podniosła moje morale i pokazała mi że warto. Żyj, eksploruj, przedzieraj się przez błoto i pamiętaj: "easy day was yesterday".
Podoba mi się Twój blog, Twoja działalność, Twoje dążenie do celu.
Dziękuję 🙂
Użyłam ostrych słów, nie żałuję 🙂 Dzięki za wsparcie i życzenia, przydadzą się 🙂
Nam ma być dobrze, nie innym 🙂
Dzięki, zerknę w wolnym czasie 😀 Mam jednak nadzieję, że wczoraj były te trudniejsze dni 🙂 Biegnijmy razem i cieszmy się tą trasą 🙂
Poniedziałkowe piątki lubiłam, fajnie jeśli zdecydujesz się na ich powrót. Ale jest to Twoje miejsce i Ty decydujesz o czym i jak piszesz. Jak się komuś nie podoba, to jest taki magiczny czerwony krzyżyk u góry. Jeśli ktoś Ci rzuci kłodę pod nogi, to znając Ciebie (tylko z "internetów") – przeskoczysz ją z uśmiechem i pójdziesz dalej 🙂
Chyba też je lubiłam, a poniedziałek się zbliża 🙂 To właśnie była ta moja niewiadoma, ale ogólnie jestem zdania, że ten czerwony krzyżyk może się niektórym przydać 😀 Dzięki za wsparcie 🙂