Chcemy więcej, szybciej, lepiej. Więcej robić, więcej zarobić, więcej wiedzieć, więcej zwiedzać. Najlepiej, by nasz planner pękał w szwach od nadmiaru zajęć a potem zastanawiamy się jak to się stało, że jednak nie mamy dla siebie czasu. Szybciej żyjemy, więcej chcemy, ale czy faktycznie jest nam lepiej?
W okresie zimowym tematyka świąt pojawia się dosłownie na każdym kroku. Dzisiaj krótka relacja z jarmarku świątecznego w Dreźnie, na którym miałam okazję być rok temu w ramach wspólnego wypadu z uczelni.
Każdy inny wszyscy równi – czy na pewno? Dlaczego czasami wynosimy na piedestał tych, którzy zwalczyli ograniczenia zamiast samemu korzystać z możliwości, które mamy?
O tym, że nastawienie do klienta to połowa sukcesu wiedzą chyba wszyscy. Nikt nie chce jeść w knajpie, w której na niego burczą choćby żarło było najlepsze na świecie (wyjątkiem są masochiści). Zastanawia mnie jednak gdzie się podziała życzliwość, empatia?
Albo może agresywna chamka. A może taki współczesny Hiob. Tak czy inaczej dziś nie poznałam samej siebie. Bańka pękła i wydarłam japę, delikatnie rzecz ujmując. Wychodzi na to, żem niewychowana młodzież, o!
Jadę autobusem. Śmierdzi w nim żulem. Robi mi się niedobrze. Szybkie spojrzenie na okna z jednej strony autobusu – zamknięte, z drugiej – oczywiście też zamknięte. Otwieram jedno najbliżej siebie i próbuję oddychać normalnym powietrzem. Trzask, okno już zamknięte. Patrzę na gościa a on do mnie: “przeziębię się!”